niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 7

Święta, święta i po świętach. Szybko to zleciało. Nie kontaktowałam się w tym czasie z Marco, chociaż dzwonił, ale ignorowałam jego połączenia. Bałam się. Bałam się, że ta dziewczyna ze sklepu mówi prawdę. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Miałam dzisiaj iść do kina z Zuzią,która jeszcze spała.
-Halo? -zadzwoniłam o Erika.
-O Hej
-Chcesz iść ze mną i z moją kuzynką do kina? - zapytałam 
-Jasne, o której? 
-Gdzieś tak o 16,00? 
-Jasne 
-Ok to spotkamy się w kinie, pa - powiedziałam i się rozłączyłam.
Weszłam na schody.
-Zuzia wstawaj! Idziemy do kina z Erikiem! - krzyknęłam. Po 5 minutach zeszła na dół.
-O której idziemy? - zapytała.
-O 16,00
-Przecież jeszcze jest kupa czasu, to co my będziemy robić?
-Idziemy biegać!
-Co?! Ale jest tak zimno-lamentowała.
-Ciesz się, że nie ma śniegu - uśmiechnęłam się.
-Dobra, dobra idę się ubierać - powiedziała i poszła do pokoju.
(...) Rzeczywiście poranek był przepiękny, aż chciało się spędzać czas na świeżym  powietrzu. Przynajmniej mi, Zuzi chyba nie za bardzo, chciała się tylko położyć w łóżku i przespać całe życie, ale ze mną jej się to nie uda. Biegaliśmy dobre 30 min po parku, oczywiście bez odpoczynku. Stanęłyśmy i postanowiłyśmy się rozciągać.
-To teraz wracamy- powiedziałam, chciałam zacząć biec, jednak ktoś mnie złapał za rękę.
-Hej, czemu nie odbierasz ode mnie telefonów?- to był Marco.
-Eeee... Ja... -wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
Zdziwiłam się bo zaczął mnie gonić, a wiadomo że z piłkarzem nie mam szans.
-O co chodzi?
-O nic - odpowiedziałam sucho.
-Powiedz! - powiedział już głośniejszym tonem.
-Nie
-POWIEDZ DO CHOLERY! - nie wytrzymał i krzyknął.
-Nie - odpowiedziałam ze łzami w oczach, a on odszedł bez słowa.
-Nie przejmuj się nim- powiedziała Zuzia i do mnie podeszła.
-Nie mam zamiaru
-Chodź idziemy do domu - powiedziała i udałyśmy się w drogę powrotną.
(...)
Przebrałam się i byłyśmy już gotowe do wyjścia.
-Czekaj! Torebki zapomniałam - powiedziała Zuzia.
-No, ale szybko bo pewnie Erik jest już w kinie - "O wilku mowa" - pomyślałam gdy na ekranie telefonu wyświetliło mi się jego imię.
-Hej, czekam na was -powiedział.
-My już wychodzimy - powiedziałam i się rozłączyłam.
(...)
-Hej Erik - przytuliłam się do chłopaka. -To jest Zuzia - przedstawiłam ich sobie.
-To na co idziemy? -zapytała.
-Horror czy komedia? --zapytał Erik.
-Ja jestem za horrorem -powiedziałam.
-Ja też
-Więc horror! - powiedział Erik i udał się do kasy.
-Ale on jest fajny - powiedziała Zuzia.
-Wiem - uśmiechnęłam się.
Weszliśmy do sali kinowej. Było mało ludzi, więc nie mieliśmy w kogo rzucać popcornem :<
(...) Po "bardzo strasznym" horrorze. Poszliśmy na spacer. Zuzia zaprzyjaźniła się Erikiem.
Zmęczone wróciłyśmy do domu i padłyśmy.
 _______________________
Przepraszam za długą nie obecność. Jak się podoba? Liczę na komentarze. A teraz idę pobiegać :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 6 Zakupy i Wigilia.

Obudził mnie dźwięk mojego telefonu.
-Halo? -powiedziałam zaspana.
-Ty jeszcze śpisz? - zapytał mężczyzna. To był Marco poznałam po głosie.
-EEE.. no tak ?
-Już 10 wstawiaj! Jedziemy na zakupy
-Ok pa - powiedziałam i się rozłączyłam. Wstałam szybko, ale niechętnie. Taka leniwa ja. :D
Ubrałam się ciepło i zeszłam na dół.
-Panna, a gdzie ty się wybierasz? -zapytał Jurgen kiedy zauważył, że wychodzę.
-Z Marco po zakupy
-Tylko wróć wcześnie - powiedział.
-Dobra, dobra - powiedziałam szybko i wyszłam.
Na zewnątrz stał samochód Marco, a w nim on. Weszłam do samochodu i przywitałam się z piłkarzem. Jak zawsze podczas drogi śpiewaliśmy świąteczne piosenki. Taki voice.
-Jesteśmy na miejscu
Wysiedliśmy z samochodu. Stałam obok wielkiego budynku, chyba największego w Dortmundzie. Co ja gadam przecież SIGNAL IDUNA PARK to cudo. Weszliśmy do środka.
-Masz jakiś plan? -zapytałam.
-Tacie chyba kupię jakiś garnitur - zaśmiał się Marco. -Jak co roku - dodał, a ja zaczęłam się śmiać .
-A ja Jurgenowi skarpety i sweter - w tym momencie pokładaliśmy się ze śmiechu.
Weszliśmy do pierwszego sklepu, gdzie Marco kupił mamie sweter, a ja Ulli sukienkę. W następnym sklepie Marco kupił tacie marynarkę. Ja Jurgenowi kupiłam buty.
-Jak myślisz ucieszy się ? -spytałam.
-Jasne - zaśmiał się Marco. - O!Chodź jeszcze do tego, bo muszę coś siostrą kupić - wskazał na sklep.
Kupił to i tamto.
-Podoba ci się to? - zapytał.
-No ładne jest - uśmiechnęłam się.
-To mam dla ciebie prezent
-Co?! Przestań
-Pff... - wziął rzecz i odszedł.
-Debil - krzyknęłam.
Staliśmy razem przy kasie kiedy podeszła do nas jakaś kobieta.
-O! Widzę, że znalazłeś sobie nową lalunię
-Znamy się? - zapytał.
-Uważaj na niego! Zrobi z tobą to samo co z innymi
-Idź stąd! - krzykną Marco.
-Do zobaczenia - uśmiechnęła się i wyszła ze sklepu.
-Znasz ją? -zapytałam.
-Nie kojarzę, pewnie to jakaś "fanka", nie słuchaj jej
-Jasne - powiedziałam. Oczywiście, że nie będę się tym przejmować przecież Marco jest dla mnie przyjacielem. TYLKO przyjacielem.
-Idziemy? - przerwał moje myśli.
-Jasne, zajdziemy jeszcze tam ? -zapytałam i wskazałam na sklep.
-Jasne - uśmiechnął się i udaliśmy się w stronę sklepu.
-Ładna?
-Jasne,ale chyba nie masz zamiaru mi jej kupić
-Za późno - powiedziałam i poszłam do kasy.
-Ale..
-Ty mi kupujesz, więc ja ci też - zaśmiałam się.
Marco w sklepie kupił jeszcze jakieś zabawki dla siostrzeńca i odwiózł mnie do domu. Całą drogę myślałam o tej kobiecie. W prawdzie Marco jest dla mnie tylko przyjacielem, ale jeśli ona mówiła prawdę to... (..)
Weszłam do domu i od razu położyłam prezenty pod choinką tam gdzie leżała reszta.
-Marysia? - odezwał się Jurgen.
-Przenocujesz swoją kuzynkę u siebie przez 3-4 dni
-Jasne - uśmiechnęłam się, w końcu poznam resztę rodziny. (...)
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Otworzę! - krzyknęłam.
-To pewnie reszta rodziny !
Otworzyłam drzwi.
-Cześć! Ty pewnie jesteś Marysia - powiedziała starsza pani.
-Tak, proszę wejść - powiedziałam. Weszła grupka 5 osób.
-Marysiu to twoja babcia, ciocia, wujek i kuzynka - powiedział Jurgen. To niesamowite, że to jest moja rodzina, a ja nic o nich nie wiedziałam.
-Witaj - powiedziała po polsku moja ciocia, a mnie zamurowało. Moja ciocia umie polski?
-Jestem polką - uśmiechnęła się widząc moje zdziwienie.
-Miło mi
-Cześć, jestem Zuzia - podeszła do mnie kuzynka.
-Hej, miło mi ciebie poznać - uśmiechnęłam się.
Wszyscy udali się do salonu. Znalazłam wspólny język z tą Zuzią, w końcu ten sam wiek.
-Pora zacząć! - krzyknął Jurgen i usiedliśmy do stołu. Pierwsza Wigilia w innym miejscu. Coś nowego.(...) Złożyliśmy sobie życzenia. "NAWZAJEM" . Rozdaliśmy prezenty. Klopp był zachwycony butami. Powiem szczerze, że udała się Wigilia, a babeczki Ulli jak zawsze przepyszne.
                                     _______________
Tak na szybko. :D Jeszcze raz :
WESOŁYCH ŚWIAT 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 5. Mecz. Kino?

Obudziłam się i zeszłam na dół do kuchni gdzie siedziała Ulla i jadła śniadanie.
-Hej, co tam? -zapytałam.
-A może być, masz jakieś plany na dzisiaj?
-Idę na mecz
-OOO to kibicuj tak, żeby wygrali!
-Jasne, będę trzymać kciuki
Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść śniadanie. Ulla w tym czasie zajrzała do szafki. Do szafki! Do szafki, w której były babeczki. "Oby tylko nie otworzyła pudełka" - modliłam się.
-JURGEN!!!!!! -usłyszałam krzyk. Oznaczał, że żona Jurgena zorientowała się, że nie ma babeczek.
-Słucham cię kochanie - powiedział Jurgen, gdy pojawił się w kuchni.
-GDZIE SĄ BABECZKI? - oburzyła się.
-No wiesz... Wczoraj przyszedł Marco... i tak... jakoś wyszło
-JURGEN..! - po raz kolejny krzyknęła, ale zaraz potem trochę "zluzowała" -Dzisiaj ty gotujesz obiad! -dodała.
-Ale dzisiaj muszę poprowadzić moich chłopców do zwycięstwa
-To po tym zwycięstwie ugotujesz, a później pomożesz mi przygotowywać potrawy na Wigilię - powiedziała i wyszła z kuchni.
-Widzisz? Jakie ja mam z nią problemy... - zwrócił się do mnie Jurgen.
-Nie jest aż tak źle, przynajmniej nie ma kryzysu wieku średniego - uśmiechnęłam się.
-Wtedy będzie jeszcze gorzej - zaśmiał się i zaczął jeść kanapkę. -Jedziesz ze mną na stadion, czy sama dojdziesz?
-A mogę z tobą? - zapytałam.
-Jasne, po drodze wstąpimy jeszcze po Reusa, bo samochód mu się popsuł, a do drugiego zgubił kluczyki, ale z niego niezdara...
-Ahaha jasne - uśmiechnęłam się.
-To idź się ubierz bo na stadionie musimy być wcześnie
-Ale jest dopiero 10:00 !
-Zapomniałaś, że jestem trenerem?
-Nie, nie, dobra już idę
Ubrałam czarne spodnie, żółtą koszulkę i żółte trampki. Włosy związałam w koka i zeszłam na dół.
-Tak masz zamiar iść? -zapytał ubierający kurtkę Jurgen.
-No nie, jeszcze założę kurtkę
-Eh... Czekaj..
Wziął telefon do ręki i wykręcił jakiś numer.
-Hej Marco, my zaraz będziemy.
-Ok
-A słuchaj, masz może jakąś swoją koszulkę? Byś pożyczył Marysi
-CO??! - krzyknęłam.
-Eee... jasne - odpowiedział Reus.
-Dzięki to ja kończe papa - powiedział Klopp i się rozłączył.
-Po co ma mi pożyczać koszulkę jak mam swoją?
-Bym chciał żebyś miała koszulkę klubową
-O niczym innym nie marzę- powiedziałam pod nosem.
-No chodź do samochodu !
Wyszliśmy z domu i po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Zajechaliśmy po Marco i jechaliśmy na stadion . W trakcie drogi nie obyło się bez śpiewania świątecznych piosenek (no w końcu święta,a śniegu nie ma). Dojechaliśmy na stadion, Jurgena bolały już uszy od naszego miałczenia w samochodzie. Cały czas komentował: "Miałczycie jak koty" . Weszliśmy na SIP.
-Ty Marco idź się rozgrzewać, a ty Marysia rób co chcesz - powiedział Jurgen.
-Dobrze, że wzięłam aparat
-OO to porobisz mi zdjęcia - uśmiechnął się Reus.
-Właśnie o tym mówię
Marco kopał piłkę,a ja porobiłam mu parę zdjęć.
-Pokaż! - powiedział.
-Proszę- podałam mu aparat.
-ONE SĄ ŚWIETNE! - krzyknął.
-Ahah nie
-Powinnaś zostać fotografem
-Nie
-Tak
-Nie
-Nie kłóć się ze mną - krzyknął Marco i zaczął mnie łaskotać.
-PRZESTAŃ! - krzyknęłam przez śmiech. Wyrwałam się z objęć i podbiegłam do piłki, wzięłam ją w ręce żeby się bronić przed Marco.
-Mam piłkę i nie zawaham się jej użyć! - zaczęłam się śmiać.
-Dobra, dobra już się boję
Rzuciłam w niego piłką, jednak na moje nieszczęście złapał ją i zaczął mnie gonić.
-Poddaję się! -krzyknęłam i usiadłam zdyszana na trawę.
-Trzeba popracować nad twoją kondycją
-Sam sobie pracuj - powiedziałam i wstałam. -Idę do Jurgena - dodałam .
(...)
Usłyszałam pierwszy gwizdek sędziego i zacisnęłam kciuki.
Do końca pierwszej połowy nic szczególnego się nie działo. Dopiero w 80 minucie po dośrodkowaniu Reus'a Erik trafił do siatki. Mecz zakończył się wynikiem 1:0 dla BORUSSII.
-Gratuluję - powiedziałam do Durma.
-Dzięki, ale to dzięki Marco - uśmiechnął się.
-Zaraz mu pogratuluję - powiedziałam i pobiegłam do Marco.
-Marco gratuluje ci takiej wspaniałej asysty - uśmiechnęłam się.
-A dasz się wyciągnąć do kina?
-Nie ma mowy, muszę pomóc Ulli w przygotowaniach do świąt - zrobiłam smutną minę.
-Eh... może jednak?
-Nie, kiedy indziej
-A jutro?
-Jutro jest Wigilia  - przypomniałam.
-A rano? Pomożesz mi zrobić zakupy -zaproponował.
-To jeszcze nie zrobiłeś?!
-Nie miałem czasu, a po za tym i tak będę u rodziców, to tylko prezenty
-No dobra
-To jesteśmy umówieni?
-Tak - uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu Jurgena.
-Widzę, że wolisz Marco od Erika - zaśmiał się.
-Co?! E.. nie mam po prostu lepszy kontakt z Marco
-No no - zaśmiał się.
-Możemy już jechać?!
W domu jeszcze pomogłam Ulli (sprzątanie, gotowanie itp ;) )
Po ciężkim dniu, zasnęłam w swoim łóżeczku.
                                          __________
Nie podoba mi się ten rozdział, jakoś nie miałam weny ;c. A wam? Proszę o komentarze :D . Jutro pojawi się następny (jak się wyrobię) . Jak wam idą przygotowania do świąt??
A właśnie ;)
WESOŁYCH ŚWIĄT



sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 4. Babeczki

Obudził mnie dźwięk budzika. Wstałam, ale od razu leżałam. Zahaczyłam o stertę ubrań leżących w moim pokoju. "Ale ze mnie niezdara" - pomyślałam. Szybko włożyłam ubrania do szafy, można powiedzieć upchałam. Zeszłam na dół. Nikogo nie było. Znalazłam tylko karteczkę na stole w kuchni koło śniadania: "Idziemy do pracy, jakbyś czegoś potrzebowała dzwoń. Ulla." Aha." I znowu cały dzień w domu mam przesiedzieć?" Poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i patrzyłam się na sufit.
-Dobra! Olać nudę idę na miasto! - powiedziałam do siebie i wstałam. Ubrałam się ciepło i wyszłam na dwór. "Eh... Nie czuć jeszcze tych świąt" - pomyślałam. Może dlatego, że nie było śniegu i nawet temperatura była odpowiednia. Usiadłam na ławce obok dziewczyny, która czytała książkę, czytała książkę. Czytała książkę Borussii Dortmund!
-Hej! Lubisz Borussię? -zagadałam.
-Jasne, najlepszy klub, a ty? - odpowiedziała brunetka.
-Oczywiście
-A piłkarz? Jakiego najbardziej lubisz?
-Wszystkich, ale chyba najbardziej Reusa, a ty ? -zapytałam.
-Kevin
-Mistrz! -zaśmiałam się.
-Jesteś stąd ? - zapytała.
-Nie, przyjechałam tutaj do taty z polski
-Serio?! Z polski jesteś? -zapytała (po polsku) .
-Tak, ty też?
-Przyjechałam tu na studia
-To fajnie - uśmiechnęłam się.
-Słuchaj muszę już lecieć, może spotkamy się kiedy indziej i wtedy pogadamy co?
-Jasne, podaj mi swój numer - wymieniłyśmy się numerami telefonów.
(...)
Spacerowałam sobie jeszcze po parku.
-Marysia! - usłyszałam za plecami. Jednak się nie obróciłam. -EJ! - po raz kolejny ktoś krzykną.
-Czekaj! - dogonił mnie blondyn. To był Erick? Tak, Erick jak dobrze pamiętam.
-Cześć - powiedziałam.
-Hej! Pamiętasz? Miałem ci dzisiaj pokazać miasto - zaniemówiłam. Kompletnie zapomniałam. Skleroza, nie dziwię się zawsze czegoś zapominałam.
-O matko! Zapomniałam przepraszam - powiedziałam.
-Eh... Nic się nie stało, a teraz masz czas?
-Jasne
Zwiedzaliśmy miasto już 3 godziny, byłam już zmęczona.
-Mogę cię jeszcze zaprosić na kawę? - zapytał Durm.
-Przepraszam, ale jestem padnięta - powiedziałam.
-Ok, to chodź odprowadzę cię do domu
-Dzięki

-Cześć już jestem! - powiedziałam gdy zauważyłam, że Ulla jest w domu.
-Hej, hej kochana
Zdjęłam kurtkę i poszłam do kuchni gdzie siedziała Ulla z Jurgenem.
-Co robisz? - zapytałam.
-Babeczki na święta
-UUU - oblizałam usta.
-Podkreślam NA ŚWIĘTA
-No dobrze, dobrze. Są babeczki, są święta. Może ci w czymś pomóc? - zapytałam.
-Możesz polewą czekoladową polać
Wzięłam się do pracy, a Jurgen, który czytał gazetę tylko patrzył na skończone babeczki z polewą czekoladową, aż śmiać mi się chciało. (...)
-Dziękuję ci za pomoc - powiedziała Ulla, kiedy skończyłam.
-Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się.
Jurgen myśląc, że Ulla nie widzi sięgnął po babeczkę.
-Nie jedz tego, to na święta! - krzyknęła Ulla, a Jurgen smutny odłożył babeczkę.
-Będę musiała to gdzieś schować-powiedziała szeptem, myśląc że nie usłyszymy.
-Przyjdziesz jutro na mecz? -zapytał Jurgen.
-Może
-A gdzie dzisiaj byłaś?
-Z Erickiem zwiedzałam miasto - uśmiechnęłam się.
-OO to fajnie, lubię go, możesz brać już ślub - zaśmiał się Klopp.
-Ahahah co?
-Żartuje. Nic
-Dobra idę do siebie
-A ja wracam do lektury - zaśmiał się.
Położyłam się i ze zmęczenia zasnęłam.

Obudził mnie dzwonek do drzwi. "Ciekawe kto to" - pomyślałam. Spojrzałam na ekran telefonu, który mnie lekko oślepił. Była 20.00, zeszłam na dół żeby sprawdzić kto jest naszym gościem. Weszłam do salonu, a tam siedział Marco i Jurgen! Niby coś normalnego, ale oni jedli babeczki! MOJE BABECZKI!
-Cześć - powiedział Marco, gdy weszłam do salonu.
-Hej, Ulla wam pozwoliła jeść babeczki? -zapytałam.
-Nie, ale cii... - powiedział Jurgen,
-Ullaa...!- krzyknęłam, ale nie dokończyłam, bo Jurgen zatkał mi buzię.
-Damy ci trochę
-Okok. Już nic ciociu!
Zajadaliśmy się babeczkami.
-Marysia jutro przyjdzie na mecz - powiedział Klopp do Reusa, jakby mnie tam nie było.
-Fajnie - zaśmiał się Marco i spojrzał się na mnie, a ja się tylko uśmiechnęłam.
Rozmawiali głównie o piłce, dlatego czasem się wtrącałam, a Jurgen tylko mnie uciszał. Później zaczęli rozmowę na temat samochodów, więc się nudziłam. Nie interesuję się tym zbytnio. Zbytnio? Wcale. (...)
-To ja już będę się zbierał - powiedział Marco.
-Weź sobie trochę babeczek - powiedziałam.
-Nie, nie bo Ulla się zorientuje i będziecie mięli przechlapane
-Jak chcesz - powiedziałam.
-No dobra, to cześć - ubrał kurtkę i wyszedł.
-Spoko ten Reus co? - zapytał Jurgen.
-Tak, spoko jest - uśmiechnęłam się.
-Chodź posprzątamy tu trochę
-Dobra
                                           ________________________
ROZDZIAŁ 4. Proszę o opinię w komentarzach, które motywują do dalszego pisania. ;)
Ehh... Borussia przegrała :< i koniec rundy jesiennej :< , ale wierzę że pokonamy ich wszystkich, aż im "kopary" opadną. NUR DER BVB !
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. (włączyłam opcję anonimową, teraz mogą wszyscy komentować bez kodu) 


piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 3. Gdyby Kóza Nie Skazała To By Nóżki Nie Złamała.

Siedziałam w kuchni i jadłam śniadanie. Była 7:00. Wszyscy jeszcze spali. Udałam się  do salonu, usiadłam na fotelu i zaczęłam oglądać telewizję. (...) Usłyszałam kroki. To był Jurgen.
-Cześć księżniczko, już nie śpisz? - zapytał.
-Nie, jakoś nie mogłam
-Eh... O widzę, że zrobiłaś śniadanie - powiedział wchodząc do kuchni.
-Tak, dla ciebie i Ulli
-A ty?
-Już zjadłam
-Ok
Wstałam z kanapy i poszłam do pokoju się ubrać. Wyciągnęłam z szafy sweterek i legginsy. Włożyłam szybko na siebie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! - krzyknęłam.
-Hej - była to Ulla.
-Cześć - uśmiechnęłam się .
-Jak tam? - usiadła na łóżku.
-Może być - zajęłam miejsce obok .
-Rozmawiałaś ostatnio z mamą?
-Ostatni raz rozmawiałam z nią w tym dniu kiedy wyjeżdżałam -odpowiedziałam smutno.
-Może warto by było zadzwonić do niej?
-Tak, masz racje, zadzwonię do niej - powiedziałam.
-Cieszę się, a teraz idę coś zjeść - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju.
(...)
Zeszłam na dół gdzie siedziała tylko Ulla.
-Gdzie Jurgen? - zapytałam.
-Pojechał na trening
-A co to? - wskazałam na papiery leżące na blacie.
-O kurcze! - krzyknęła Ulla. -Jurgen miał je zabrać do pracy! Zapomniał!
-To może mu to zawieziemy, przy okazji ja zobaczę stadion.
-Dobry pomysł, zarzuć coś na siebie i lecimy - powiedziała.
Nałożyłam na siebie kurtkę i razem z Ullą wyszłyśmy z domu. Jechałyśmy 5 minut. Byłyśmy na miejscu. "WOW" - pomyślałam kiedy zobaczyłam stadion.


Nigdy nie sądziłam, że może być on taki duży.
-Hej, zaniesiesz mu te papiery? Ja poczekam w samochodzie-zapytała Ulla.
-Jasne - podeszłam do niej i zabrałam teczkę.
(...)

                           Weszłam do środka rozejrzałam się. Nie wiedziałam gdzie iść.
Nagle poczułam, że lecę. Uderzenie. Ktoś we mnie wpadł i leżeliśmy na ziemi.
-Uważaj jak chodzisz! - krzyknęłam gdy podnosiłam się z podłogi. 
-Przepraszam, nie chciałem - chłopak podniósł się z podłogi. Spojrzałam na niego. Był to Marco Reus, omal nie krzyknęłam. Jest moim ulubionym piłkarzem. 
-Eh... Nic się nie stało, następnym razem po prostu uważaj - powiedziałam.
-Dzięki - uśmiechnął się. -Marco jestem - podał mi rękę.
-Wiem, Marysia - przedstawiłam się. -Wiesz może gdzie jest Jurgen Klopp, bo bardziej się orientujesz tutaj. 
-Tak chodź za mną - uśmiechnął się. 
-Ok-odwzajemniłam uśmiech. 
Szliśmy przez jakiś tunel... W końcu weszliśmy na murawę.
-OO Marysia co cie do mnie sprowadza! -zawołał Jurgen. 
-Zostawiłeś papiery na stole w kuchni - podałam mu teczkę. 
-Dziękuję ci, poznaj drużynę - powiedział i zaczął mnie przedstawiać. (...)
-To ja już pójdę, bo Ulla czeka w samochodzie - zwróciłam się do Jurgena. 
-No ok to cześć - powiedział Jurgen. Pożegnałam się z piłkarzami. -Idź odprowadź Marysię do wyjścia - powiedział Jurgen do Erica.
-Jasne - uśmiechnął się. (...)
Szłam za chłopakiem.
-I jak ci się podoba w Dortmundzie? - zapytał.
-Dzisiaj pierwszy raz wyszłam z domu, więc jeszcze nie wiem jaki on jest - zaśmiałam się.
-O to może ci go pokaże ?
-Jak to nie problem to okey
-To jutro po ciebie przyjadę 18.00?? Pasuje? - zapytał.
-Jasne - powiedziałam.
-To do zobaczenia - pożegnał się i poszedł.
-Cześć - powiedziałam i wsiadłam do samochodu gdzie siedziała już Ulla. (...)

Reszta dnia upłynęła dość wolno. Pomagałam Ulli w robieniu kolacji. Znaczy nakrywałam do stołu, bo w gotowaniu nie jestem za dobra.
-Poznałaś dzisiaj kogoś ciekawego? - zapytała.
-Chłopaków z drużyny
-OOo przypadł ci, któryś do gustu?
-Eh... nie wiem, raczej nie
-Aha - powiedziała.
-Co?
-Nic nic
Rozmowę przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Pójdę otworzyć - powiedziałam i wstałam z krzesła.
Otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się chłopak, na którego dzisiaj wpadłam. Marco Reus.
-Cześć, jest może Jurgen? - zapytał.
-Nie, a wy już skończyliście trening?
-Tak, już dawno. Przyniosłem mu papiery, o których zapomniał
-Znowu zapomniał?
-Widocznie tak - zaśmiał się.
-Ok to może ja wezmę, a jak przyjdzie to mu przekażę
-Ok to masz - podał mi.
-Dziękuję, to pa - powiedziałam i zamknęłam drzwi, zanim odpowiedział.
-Ulla! - krzyknęłam. -Jurgen zapomniał teczki po raz kolejny i Marco Reus mi ją dał
-O to dobrze, a go jeszcze nie ma? - zdziwiła się.
-No własnie nie ma

-Czekaj zadzwonię do niego- powiedziała Ulla i wyjęła telefon z kieszeni. Wybrała numer Klopp'a, a po chwili usłyszała "Ma wyłączony telefon" -To chyba musimy na niego poczekać - powiedziałam. -Oby zaraz przyszedł bo mu kolacja wystygnie.
(...) Czekałyśmy już godzinę, w tym czasie zdążyłyśmy zjeść obiad. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
-Jurgen?! - przeraziłam się, ponieważ miał rękę w gipsie.
-Eh.. Nie pytaj
-Ale... Chodź
-Boże! Jurgen co ci się stało? - Ulla wyszła z kuchni.
-Po treningu poszedłem zobaczyć jak trenują młodsi, chciałem trochę pograć...- nie dokończył.
-Co?! Pograć ?! Ty staruszku - walnęła go w ramię.
-Aałłaa, chcesz mi drugą rękę złamać?! -oburzył się.
-Do kiedy będziesz miał ten gips? - zapytała Ulla.
- 4-6 tyg - odpowiedział.
-Gdyby kózka nie skakała to by nóżki nie złamała - powiedziałam.
-Nóżka? To ręka
-Eh.. Nic - poszłam na górę.
Wzięłam prysznic i poszłam spać.
              _________________
Koniec. Jak się podoba? :)
Oglądał ktoś mecz naszych szczypiornistek? Eh.. Serbia była trudnym rywalem, ale i tak były świetne<3 (zaszły tak daleko)
GRATULACJE <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! 


piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 2. Zapoznanie się.

Obudziłam się w nowym domu. Nie chciałam nigdzie wychodzić.
-Marysia! Śniadanie! - usłyszałam głos Jurgena.
Zwlekłam się z łóżka. Wyciągnęłam z walizki ubrania, jeszcze nie byłam do końca wypakowana. Zeszłam do kuchni, gdzie urzędował już Jurgen.
-Cześć księżniczko - uśmiechnął się chciał  pocałować mnie w policzek, jednak odwróciłam głowę.
-Widzę, że coś dzisiaj nie w sosie - zaśmiał się. Nie odpowiedziałam, nie chciałam wdawać się w dalszą konwersacje z Jurgenem. -Proszę śniadanko - po raz kolejny pokazał swój jakże charyzmatyczny uśmiech




i w tym momencie... Nie wytrzymałam... Odwzajemniłam uśmiech.

 - No i widzisz, jednak umiesz się uśmiechać
-Czasem... - powiedziałam i zabrałam się za jedzenie śniadania.
-Dzisiaj wieczorem przyjeżdża z wakacji moja żona, poznacie się lepiej
-Emm... Ok - odpowiedziałam obojętnie.
-Idę do pracy, jakbyś chciała gdzieś wyjść to ubierz się ciepło, w końcu to koniec listopada
-No dobrze, ale wątpię, żebym gdzieś wychodziła - odpowiedziałam.
-Jak chcesz - pomachał i wyszedł z domu.
Ja zastanawiałam się co by porobić w ten listopadowy dzień. "Może posprzątać?Widać, że Jurgen nie sprzątał tutaj już od bardzo dawna". "Poczytać książkę?". Udałam się do mojego nowego pokoju. Wyciągnęłam laptopa i zaczęłam sprawdzać różne informacje. Nic nie było, co by mnie zainteresowało. Dostałam wiadomość od mojej najlepszej przyjaciółki (z polski) : "Jak tam Dortmund? Jaki jest twój tato?". Przypomniało mi się, że nic jej jeszcze nie powiedziałam o tym, że trener Borussii Dortmund jest moim ojcem. "Hej, kochana. U mnie wszystko w porządku a co u ciebie?" Pisałyśmy jeszcze przez godzinę, ale nie powiedziałam kto jest moim ojcem, narazie wolałam to zachować dla siebie. Wyjrzałam przez okno. Ciemno, deszcz, smutne miasto, ale nie ma co się dziwić w końcu to koniec listopada. (...) Zaczęłam sprzątać. W domu nigdy nie sprzątałam, ale czemu by tutaj nie zaryzykować? Nowe życie. Pozmywałam naczynia, umyłam podłogę, pościeliłam łóżko Jurgena itp. (...)
-Marysia! Już jestem! - krzyknął Jurgen z dołu. -A co tu tak czysto i tak pachnie?! - zdziwił się.
-Postanowiłam, że tu ogarnę - powiedziałam i zeszłam na dół.
-A to teraz się u was mówi "ogarnę"? Ok, będę pamiętać - zaśmiał się.
-Tak - ja też się uśmiechnęłam.
-Ulla się z pewnością ucieszy, że tu panuje taki porządek
-Nawet naleśniki zrobiłam - musiałam się pochwalić.
-Z przyjemnością je zjem
-Ale nie wszystkie! Zostaw trochę dla małżonki
-Pojedziesz ze mną po nią na lotnisko?
-Hmmm.... - zastanowiłam się. -No dobrze
-To za godzinę wyjeżdżamy, a teraz muszę coś zjeść bo jestem głodny jak wilk
-To częstuj się
(...)
Zarzuciłam płaszcz na siebie  i razem z Klopp'em wyszliśmy z domu. Zajechaliśmy do kwiaciarni, po kwiaty dla Ulli na powitanie. Na dworze strasznie lało, ale mimo to dotarliśmy na lotnisko. (...) Czekaliśmy 30 min. Aż w końcu dostaliśmy powiadomienie, że samolot właśnie wylądował. Siedziałam w poczekalni, a Jurgen wypatrywał małżonki.
- O jest! Marysia wstawaj! - krzyknął.
Podałam mu bukiet kwiatów, a on tylko się uśmiechną. Zbliżała się do nas kobieta. Wysoka, szczupła, blondynka.
-Cześć kochanie - rzuciła się Jurgenowi na szyję.
Oderwała się od niego i podeszła do mnie.
-A ty pewnie jesteś Marysia - uśmiechnęła się do mnie. -Miło mi cię poznać, Jurgen dużo mi o tobie opowiadał - objęła mnie.
-Ja też cieszę się, że panią poznałam - odwzajemniłam uśmiech.
-Jaką panią? Mów mi Ulla
-Ok
Jurgen wziął walizki i udaliśmy się do samochodu. Pogoda się trochę uspokoiła, mogliśmy spokojnie wrócić do domu. (...) Klopp zaniósł walizki do pokoju, a my z Ullą jeszcze porozmawiałyśmy. Stwierdziłam, że to bardzo mądra i inteligentna kobieta. Lecz czasem bywa rozgadana. Poszłam spać dosyć późno, byłam strasznie zmęczona, dlatego szybko zasnęłam.
                                                    _____________
Napisany ROZDZIAŁ 2 .
 NOWA BOHATERKA:
Ulla Klopp
Żona Jurgena Kloppa (ojciec Marysi)
Ulla zaprzyjaźnia się z Marysią .
   _________________________
JAk się podoba 2 rozdział. Czekam na opinie w komentarzach.
POZDRAWIAM MARYSIA :3


poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 1. NOWE ŻYCIE.

Jest coraz ciężej. Powoli się staczam. Mieszkam sama w Polsce. Nie potrafię normalnie funkcjonować. Mama chce mnie wysłać do ojca, ale ja chyba tego nie chcę. Wiem tylko to, że bym chciała się wyrwać z tego miejsca gdzie jestem. Być jak najdalej stąd.
Odwiedziłam dzisiaj mamę. Zamieszkam z ojcem. To już pewne. Mieszka w Dortmundzie. To jedyna informacja, którą przekazała mi moja rodzicielka. Na początku protestowałam, ale później zrozumiałam, że jak chcę się stąd wyrwać to muszę wyjechać.
                                                       ****
DZIEŃ WYJAZDU.
Lot miałam o 9:00, a jest 6:00 sama nie wierze, że o tej porze wstałam. Zawsze do szkoły wstawałam 7:15. Z pod lotniska miał mnie odebrać "kochany tatuś" . Udałam się do kuchni, zjadłam jedyny mój posiłek w ciągu dnia - śniadanie. Jeszcze lekkie dopakowanie i jestem gotowa ruszać w podróż.
"Nowe Życie". Włączyłam jeszcze na chwilę telewizor. Właśnie leci konferencja prasowa Borussii Dortmund. Nie interesowałam się za bardzo piłką nożną, ale ten klub miał coś w sobie. Ich trener był bardzo charyzmatyczny. Kiedy się zorientowałam była już 7:15. Szybko wstałam z kanapy. Wzięłam walizkę i pojechałam autobusem na lotnisko. 10 minut przed dziewiątą siedziałam już na swoim miejscu. Patrzyłam jeszcze na świat z góry, ale po krótszym czasie zasnęłam.
                                                       ****
Usiadłam na krześle w poczekalni. Nareszcie byłam w Dortmundzie. Zostało tylko czekać na mojego "tatusia".
- A więc to ty - usłyszała głos mężczyzny nad sobą. Podniosła głowę.
 -Pan jest moim ojcem?! - byłam zaszokowana.
-Tak - uśmiechnął się.

- A Pan nie jest przypadkiem trenerem Borussii Dortmund?
- Jestem i żaden Pan, przecież jestem twoim ojcem. Jak będzie ci się trudno przyzwyczaić to mów do mnie Jurgen - uśmiechnął się.
-Dobrze
- Choć weźmiemy teraz twoje walizkę i udamy się do domu -  Jurgen chwycił bagaż i wsiedliśmy do dużego auta.
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu.
-No ładnie, ładnie - powiedziałam sama do siebie kiedy zobaczyłam ten wielki dom.

-Wejdziesz do środka? - zapytał. Nic nie odpowiedziałam tylko kierowałam się w stronę drzwi.
                                                   SCHODY 
                                               
KUCHNIA 

SYPIALNIA JURGENA


SYPIALNIA MARYSI :
ŁAZIENKA:

Byłam zachwycona. Ten dom różnił się od tego, w którym wcześniej mieszkałam. 
-Jakbyś czegoś potrzebowała to jestem na dole - powiedział Jurgen i zostawił mnie w moim nowym pokoju. Do mojego pokoju wleciały promienie słoneczne, które zaczęły mnie drażnić. Zaczęłam się rozpakowywać. Wzięłam prysznic i zbiegłam do kuchni, żeby coś zjeść. Po posiłku udałam się po raz kolejny do pokoju. Położyłam się na wygodnym łóżku i odpłynęłam.
                   
                                                     _________________
No więc mamy pierwszy rozdział. Jak wam się podoba? . Komentujcie. Komentarze od was. Motywują mnie do dalszego pisania. ASK

sobota, 7 grudnia 2013

PROLOG

Samotność – zjawisko subiektywnie odczuwane, stan emocjonalny człowieka wynikający najczęściej z braku pozytywnych relacji z innymi osobami. Często ma wydźwięk negatywny.
Świat jest dziwny. Po co żyć? I tak to się w końcu skończy? Może lepiej skrócić to cierpienie, które zadaje nam życie, ale tchórze. Moja mama zachorowała na raka, lekarze mówią, że to już koniec. Ojca nie znam ... po co żyć?! . Nienawidzę tego miasta. Miałam wszystko czego potrzebowałam, a teraz to znikło. Nie ma nic.
                                                 

No to mamy PROLOG. Zachęcam do komentowania. To tylko sekunda, a ja mam banana na twarzy :) . 

piątek, 6 grudnia 2013

Bohaterowie


IMIĘ : Marysia
Nazwisko: Zielińska
Wiek: 17 lat. 

Zwykła nastolatka, lubiąca zakupy, imprezy. Mieszka z matką, nie wie kto jest jej ojcem. Nie myślała nigdy o tym, jednak jak się o tym dowiaduje i wyjeżdża do niego, jej życie przewróci się do góry nogami. 

IMIĘ: Marco
Nazwisko: Reus
Wiek: 22 lata

Piłkarz Borussii Dortmund. Szalony i zabawny. 
IMIĘ: Jurgen
Nazwisko: Klopp
Wiek: 42 lata 
Trener Borussii Dortmund. Odgrywa ważną rolę w opowiadaniu. Po pewnym czasie się dowiecie... :D
       
                       ORAZ INNI PIŁKARZE BORUSSII DORTMUND. 

czwartek, 5 grudnia 2013

ZWIASTUN

OTO NOWY ZWIASTUN MOJEGO NOWEGO BLOGA. RÓŻNI ON SIĘ TYM OD INNYCH MOICH BLOGÓW, ŻE JEST BARDZIEJ DRAMATYCZNY.
ZAPRASZAM : 
ZWIASTUN